"Nowe elementy w zagadce gwałtu z Exeter!" - Ten grafomański tytuł
zapowiada najnowszą
rewelację Gazety Wyborczej. Cóż to za tajemnicza sprawa, przywołująca skojarzenia z twórczością
Agathy Christie?
To szokujące wiadomości z ostatniej chwili! Czyli z 2006. Bohaterski
żurnalista Bogdan Wróblewski nareszcie zakończył szczegółowe śledztwo
dziennikarskie polegające na przeczytaniu kilku stron wydanych przez
angielski sąd materiałów prasowych. Teraz, po 4 latach wpatrywania się w
dwie kartki papieru, redaktor Wróblewski za pomocą swojego obnażającego
prawdę pióra raz na zawsze zmieni świat w którym żyjemy.
Jakub Tomczak, który w 2006 zakatował i zgwałcił 48-letnią kobietę jest
zdaniem Gazety Wyborczej niewinnym pacholęciem, napiętnowanym przez wstrętny
spisek polakożerców. Sterujący swoimi intrygami z tajnej bazy na dnie Rowu
Mariańskiego, spiskowcy manipulują rządami i systemami sprawiedliwości na
całym świecie w celu jak największego przysrania Polakom, gdziekolwiek
by się znaleźli.
"Oskarżenie oparte było na kilku poszlakach i jednym mocnym dowodzie." -
sprytnie zbija argumenty przemiawiające za winą Tomczaka redaktor
Wróblewski. Co to za wyrok, który wydaje się na podstawie zaledwie jednego
mocnego dowodu? Mocnych dowodów powinno być co najmniej 10. Tym bardziej,
jeżeli jest to dowód tak słaby jak obecność spermy oskarżonego w ciele
ofiary.
Wiadomo, przecież, ze sperma ma tendencję do rozlewania się gdzie popadnie. Spermę redaktora Wróblewskiego można prawdopodobnie znaleźć w wielu niespodziewanych miejscach: pod łóżkiem, na monitorze, kaloryferze, jego psie, pościeli. Czy to znaczy, że można go skazać za gwałt? Oczywiście, że nie. Dziękujemy, Panie redaktorze, za bohaterską obronę naszego prawa do składowania spermy w ciałach pobitych kobiet i nie tylko. Czy można skazać za morderstwo tylko dlatego, że znaleziono narzędzie zbrodni z krwią ofiary i odciskami palców oskarżonego? Oczywiście, że można i to właśnie musimy zmienić!
Wiadomo, przecież, ze sperma ma tendencję do rozlewania się gdzie popadnie. Spermę redaktora Wróblewskiego można prawdopodobnie znaleźć w wielu niespodziewanych miejscach: pod łóżkiem, na monitorze, kaloryferze, jego psie, pościeli. Czy to znaczy, że można go skazać za gwałt? Oczywiście, że nie. Dziękujemy, Panie redaktorze, za bohaterską obronę naszego prawa do składowania spermy w ciałach pobitych kobiet i nie tylko. Czy można skazać za morderstwo tylko dlatego, że znaleziono narzędzie zbrodni z krwią ofiary i odciskami palców oskarżonego? Oczywiście, że można i to właśnie musimy zmienić!
Głównym nowodkrytym przez Wróblewskiego dowodem jest fakt, że Dr Imraan
Jhetam (jak widać już po samym nazwisku - rdzenny Brytyjczyk zionący
nienawiścią wobec wszelkich imigrantów) - mógł pobrać wymaz z pochwy
hospitalizowanej wtedy ofiary gwałtu w ciągu aż dwóch dni po zajściu! Jak
można oskarżać Tomczaka o gwałt popełniony 23 lipca, kiedy nie ma
dowodów, żeby zaprzeczyć temu, że jego sperma znalazła się w ciele
poszkodowanej dopiero dwa dni później? Chcemy prawa do wlewania nasienia
tam, gdzie mamy ochotę. Dziękujemy GW!
Artykuł porusza też kwestię samego badania DNA, w którym jeden
szczegół, tendencyjnie zrzucony na błąd komputera, różnił się w próbce
pobranej z pochwy i od oskarżonego. Światowej sławy adwokat z ponad 3-
letnim doświadczeniem w województwie wielkopolskim, mecenas Mariusz
Paplaczyk służnie zauważa, że nie można wykluczyć obecności drugiego
człowieka, o tej samej porze w tym samym miejscu i o identycznym oprócz
jednego szczegółu DNA.
Te twarde dowody miały być rzekomo wspierane przez poszlaki, tak niejasne
jak na przykład nagranie z kamery monitoringu, na którym Tomczak idzie za
ofiarą a potem wychodzi z zaułka z jej torebką w ręku. Być może widząc
gwałconą przez swojego złego brata bliźniaka ze zmutowanym genem kobietę,
ten uroczy młodzieniec chciał jej po prostu ulżyć, przytrzymując torebkę.
"Ja w poniedziałek składam prośbę do prokuratora generalnego Andrzeja
Seremeta o wstrzymanie wykonania kary. Prosimy też, żeby prokurator
Seremet poparł naszą prośbę do prezydenta o ułaskawienie." - zapowiada
mecenas Paplaczyk.
Redaktor Wróblewski, kierowany poczuciem misji wyznaczonym przez GW,
zaznacza jakie siły polityczne stały za brakiem współczucia wobec
Tomczaka, tego biednego, niewinnego pacholęcia: "Lech Kaczyński pytany o
to w 2008 r. odpowiedział: - Gwałcicieli raczej nie ułaskawiam." No to
wszystko jasne! Po tym szokującym artykule, Prezydentowi na pewno jest
teraz wstyd teraz z za grobu, że nie zmienił swojej postawy i nie zaczął
ułaskawiać gwałcicieli.
Teraz już wiemy, że kiedy GW okarżała Juliana Assange o gwałt, to nie był atak, tylko zapowiedź poparcia.
Ofiara gwałtu nigdy nie odzyskała zdrowia. Zmarła w kwietniu tego
roku.